Muzeum mojej nędzy

1997

Muzeum mojej nędzy

1997

To wydarzy się wczoraj

Czas paradoksalny tajemniczy jak wstęga möbiusa
Zaprzeczający sobie wykluczający
To wydarzyło się jutro to wydarzy się wczoraj
Jutro wiedziałem co stanie się wczoraj

Co chcesz zapytała
Patrzył w ciemniejące niebo
Zapadła noc i nastał świt minął czerwiec lipiec
Jesień zima opuścił wzrok na śnieg
Topniejący pod jej stopami odpowiedział
Nie wiem

Szara chmura zakrzepła nad ich głowami
Stwardniała i zastygła w kamień
Osypuje się suchym drobnym pyłem
Drażni nozdrza

Nie ma czasu czas nie istnieje

Jest tylko chwila która jest symetrią